Do Jonette Crowley (autorki książki Soul Body Fusion i mojej ukochanej nauczycielki) napisałam, gdy byłam w zupełnej desperacji. To był maj 2017. Moje problemy z bezsennością i napady lęku wzmocniły się tak bardzo, że nie mogłam w ogóle spać. Możecie sobie wyobrazić, jak się czułam po trzech bezsennych nocach z rzędu … beznadziejnie chora. Zawsze miałam trudności ze zasypianiem, nawet jako małe dziecko. Byłam bardzo wrażliwa, a kiedy czułam strach, zakłócało to mój sen. Ale nigdy nie było aż tak ciężko.
Wszystko zaczęło się w listopadzie 2016 roku, gdy prowadziłam warsztat Soul Body Fusion na Malcie. Podczas jednej z medytacji, którą zrobiliśmy na klifach, moja ukochana przyjaciółka powiedziała mi, że chce skoczyć z klifu w miejscu, gdzie medytowaliśmy. Wystraszyłam się, że może będzie chciała to zrobić, więc porozmawiałam z nią i zabrałem ją z tego miejsca. Myślałam, że niebezpieczeństwo minęło. Myliłam się. Tego samego wieczoru moja przyjaciółka zjadła orzechy, na które była bardzo uczulona. Zaczęła puchnąć i się dusić. Było godzina dwudziesta trzecia w nocy, byliśmy na małej wyspie Gozo, nie miałam kontaktu z lekarzem, a najbliższy szpital był na Malcie.
Zabrałam ją natychmiast do sali warsztatowej. Zaczęłyśmy robić Soul Body Fusion. Byłam zaskoczona, jak bardzo byłam przytomna. Wiedziałam dokładnie, co mam robić. Zaczęłam wymawiać słowa, których nawet nie pamiętam. W pewnym momencie zrobiło się naprawdę poważnie. Wiedziałam, że musi być coś, co pomoże jej wyzdrowieć. Nagle, na zasadzie wglądu, przypomniałam sobie imię jej ukochanego partnera. Powiedziałam jej, że on ją bardzo potrzebuje. Na to ona odparła: „OK, decyduję się zostać”, zaczęła głębiej oddychać i z nami współpracować. Jedna dziewczyna przyniosła inhalator, który miała ze sobą, gdyż chorowała na astmę. Moja koleżanka zaczęła go używać. Symptomy alergii powoli zaczęły znikać … i po jakimś czasie zasnęła. Na drugi dzień, czuła się trochę słaba, ale zagrożenie minęło.
Kiedy wróciłam do Polski bardzo się rozchorowałam. Gdy myślałam o tym, co się stało na Malcie, czułam strach. Co jeśli bym ją straciła? Co jeśli naprawdę skoczyłaby z klifu? Na moim warsztacie! Może nie powinnam prowadzić tych warsztatów? I z powodu tych wszystkich strasznych myśli nie mogłam spać. Przyszły do mnie wszystkie moje obawy. Moja bezsenność zaczęła mnie tak bardzo martwić, że starałam się leczyć różnymi metodami.
Próbowałam wszystkiego, co znałam: bioenergoterapii, psychoterapii, totalnej biologii, różnego rodzaju masaży, sesji MA-URI, SCIO opartego na fizyce kwantowej, medycyny energetycznej i informacyjnej, różnego rodzaju ziół, ajurwedy, suplementów diety, ustawień systemowych wg Berta Hellingera , homeopatii i oczywiście Soul Body Fusion. Wydałam na to dużo pieniędzy, wszystko pomagało na chwilę, ale potem lęki wracały, a z nimi bezsenność. Wybaczałam rodzicom i starałam się wybaczyć sobie. Ćwiczyłam jogę i medytację, śpiewałam mantry. Na koniec wziąłem leki nasenne, które okazały się bardzo uzależniające. Naprawdę czułam, że sięgnęłam dna.
W końcu udałam się do poradni leczenia bezsenności w Warszawie, ponieważ bardzo cierpiałam. Psychiatra postawił diagnozę – depresja z zaburzeniami lękowymi. Przepisał mi leki przeciwdepresyjne. Po tej konsultacji się rozpłakałam. Ja, psycholog, nauczyciel Soul Body Fusion, psychodietetyk nie mogę sobie pomóc! Krytykowałam się za to, co sprawiło, że było jeszcze gorzej … czułam nie tylko strach, ale także gniew na siebie. Byłem zła na moje ciało, że nie może spać, że jest tak wrażliwe, że wyłapuje wszystkie dźwięki i energie wokół mnie. Mój umysł oszalał. Próbował zrozumieć co się dzieje, ale nie był w stanie. Tworzył coraz więcej myśli, które były bezużyteczne. Analizował, próbował znaleźć rozwiązanie – ale tylko generował więcej lęku. Nie wiedziałam wtedy, że to, co mi się przydarzyło, wykraczało poza umysł. Postanowiłam nie przyjmować leków przeciwdepresyjnych. Zadzwoniłam do Jonette.
Podczas sesji skypowej z Jonette przeniosłyśmy się do przed-werbalnego, przed-umysłowego stanu świadomości, gdzie nie było myśli. To był stan świadomości małego niemowlęcia lub stan przed urodzeniem. Na początku było dla mnie dość trudne, ponieważ mój umysł był bardzo aktywny. Jonette powiedziała, żebym powoli w wyobraźni cofała się w czasie. Zrobiłam to i wreszcie udało mi się osiągnąć stan, gdzie nie było żadnych słów, ani myśli. Czułam się zrelaksowana i bezpieczna. Doświadczałam czystej miłości, esencji tego, kim naprawdę jestem. Zdałam sobie sprawę, że to mój umysł stworzył całe to cierpienie. Głęboko we mnie, w moim sercu, czułam, że wszystko było idealne takie, jakie było. Nie miałam nic do naprawienia, nie byłam chora. Jedynym lekiem na moją bezsenność i lęk była MIŁOŚĆ. Pokochać moją wrażliwość, pokochać moje ciało w pełni, pokochać moją pracę.Tak naprawdę nie było się czego obawiać.
Po tej sesji zajęło mi trochę czasu, aby zrozumieć lub raczej poczuć, co się tak naprawdę stało. Spałam o wiele lepiej, ale nadal brałam zioła i homeopatię na sen. Niepokój znacznie się zmniejszył. Potem przeczytałam książkę Anity Moorjani „Umrzeć, by stać się sobą”, gdzie opisała swoje przeżycie śmierci klinicznej (NDE – near death experience). Zdałem sobie sprawę, że doświadczam bardzo podobnego stanu do NDE, przechodząc do tego przed-werbalnego, przed-umysłowego stanu świadomości podczas sesji z Jonette. W tym stanie nie było myśli, tylko czysta MIŁOŚĆ. To, co było ważne dla mnie i co Anita Moorjani opisuje w swoim NDE, spotkanie się z tym czystym Światłem, które uważała za Boga było bardziej realne, niż cokolwiek, co doświadczyłam na Ziemi. Czułam tę Miłość w każdej komórce mojego ciała. Gdy teraz ponownie udałam się do tego stanu, wiedziałam już, że byłam uzdrowiona. Ta wiedza płynęła z mojego serca, nie z mojego umysłu.
Obecnie śpię dużo. Nadal zajmuje mi trochę czasu, aby zasnąć, ale traktuję się łagodniej i jestem bardziej cierpliwa. Lubię moją wrażliwość. Zwolniłam tempo, bardziej cieszę się życiem. Jestem głęboko przekonana że każdy z nas jest zdolny do uzdrowienia samego siebie. Wszystkie terapie lub metody leczenia są dobre, ale jeśli nie mamy tego podstawowego składnika, który jest MIŁOŚĆ DO SIEBIE SAMEJ/ SAMEGO nic nas nie uleczy. Jeśli doświadczamy jakiejś choroby lub wypadku to jest to przesłanie naszej duszy do nas. I musimy znaleźć odpowiedź w nas samych. Jeśli szukamy jej na zewnątrz, to możemy szukać przez wiele lat. Wszystko, co nam się wydarza nie jest ani dobre, ani złe, to tylko jedna i ta sama energia przejawiająca się w różnych formach. Jeśli jesteśmy podłączeni do Źródła i wybieramy miłość zamiast strachu, szybko się uzdrawiamy. Anita Moorjani w swojej książce napisała, że miała raka, ponieważ doświadczała w swoim życiu dużo lęku i nie kochała siebie. Z tego powodu nie mogła w pełni być sobą. Jej dusza płakała, że nie może zamanifestować swojego piękna przez jej ciało. Ze mną było tak samo. Kiedy pokochałam swoje ciało w pełni, a moją wrażliwość zobaczyłam jako piękny dar, mogłam w pełni być sobą. I wyleczyłam się z bezsenności.
Dziękuję Bogu za ukochanych przyjaciół, którzy stanęli na mojej drodze i pomogli mi odzyskać zdrowie: Jonette, Ewie, Paulo, Adze, Magdzie, Ani, Kasi, Annie Sandrze, Iftachowi, Shacharowi, Davidowi i moim wspaniałym rodzicom Krysi i Markowi. Bez Was wszystkich moje uzdrowienie nie byłoby takie szybkie.
Z Miłością
Soul Body Fusion!
Kasia