– Czy Pani mnie pamięta? – zapytał mężczyzna w średnim wieku kiedy przyjmowałam pacjentów zgłaszających się do lekarza Ajurwedy.
– A powinnam? – odparłam z uśmiechem, szybko przeszukując w pamięci setki osób, które przewijają się przez nasz ośrodek.
– Półtora roku temu przyjechaliśmy tu z żoną i dziećmi na Festiwal Ajurwedy i Jogi. Moja żona była w ciężkim stanie, już prawie nie mogła chodzić. Była chora na toczeń, okropny ból w stawach, w całym ciele… To jest choroba autoimmunologiczna, która atakuje tkankę łączną. Pani z nią długo rozmawiała, zaproponowała detoks pod pani superwizją. Ona wcześniej próbowała wiele terapii medycyny konwencjonalnej i nic niestety nie pomagało. Potem „przypadkiem” dowiedziała się od Pani o tym detoksie opartym na glince i błonniku. Ja to wcale nie wierzyłem, że to zadziała… szczerze się przyznam, że w duchu już się z nią żegnałem…
Załamał się mu głos i widziałam, że jest bardzo poruszony. Mi również się zrobiło gorąco. Słuchałam dalej z dużym zainteresowaniem i empatią. Powoli zaczęłam sobie przypominać to spotkanie. Wychudzona dziewczyna, z chustką na głowie, wyglądająca jak po chemioterapii. Niezbyt przekonana do „tych dziwnych”, niekonwencjonalnych sposobów leczenia.
– Angela nigdy nie wierzyła w takie naturalne metody zdrowotne, ale po rozmowie z Panią stwierdziła, że co jej szkodzi. Zawzięła się, zrobiła głodówkę, piła te wszystkie zioła i mikstury. Przez pierwsze trzy dni czuła się jeszcze gorzej. Dzwoniła do Pani i Pani mówiła jej, co ma robić. Stosowała się do całej procedury tak szczegółowo i z wielkim zaangażowaniem, jakby to była ostatnia deska ratunku. Trzeciego dnia miała taki kryzys, że już chciałem jej to przerwać. Byłem przerażony. Pamiętam stałem w ogrodzie i coś tam robiłem, zobaczyłem, że ona wychodzi z domu. Zacząłem na nią krzyczeć, żeby wracała do łóżka. A ona odpowiedziała, że właśnie poczuła się lepiej i zapragnęła wyjść na słońce.
– Wytrwała całe siedem dni na tym detoxie. Potem wróciła powoli do jedzenia, nadal piła te mikstury i proszę sobie wyobrazić, że TYDZIEŃ PO DETOKSIE WSZYSTKIE OBJAWY TOCZNIA MINĘŁY. TO BYŁO JAK CUD. Zaczęła nabierać sił, wstała przede wszystkim z łóżka, zaczęła zajmować się trójką naszych dzieci, wróciła do pracy (była na zwolnieniu od dwóch lat!). Dziś zastępuje mnie w pracy po to, żebym ja dziś mógł do Was przyjechać. Nawet nie wiem jak mam wyrazić moją wdzięczność…. Czy mogę Panią przytulić?
To była niesamowita wiadomość. Nawet nie wiedziałam, że ten detoks tak jej pomógł. Nie miałam z Angelą kontaktu przez półtora roku. Ucieszyłam się ogromnie i… poczułam ciepło w sercu. Tak jak mi kiedyś ten detoks uratował życie, teraz ja pomagam innym i dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem. Od siedmiu lat prowadzę detoksy dla kobiet dwa razy do roku, prowadzę też gabinet psychodietetyczny. I kiedy słyszę takie historię, to jeszcze bardziej czuję, że moja praca ma sens.